I.
Siedzę przy stole, trochę już trzeszczy.
Obserwuję zachód słońca.
Z okna kuchni doskonale widać
wolno opadającą czerwoną kulę.
Siedzę przy kuchennym stole.
Trochę trzeszczy, bo jest już stary.
Powiedziałem: „Zróbmy to jak Frank i Cora.”
Tylko się uśmiechnęłaś.
Wytrzymał.
II.
Ulica jest czerwona. Niebo jest czerwone.
Siedzę przy stole w kuchni. Patrzę na zachód.
Gałęzie jeszcze nie wypuściły liści i układają się w pajęczynę.
W jej środku wielki ceglasty pająk.
III.
Mówisz: „Kupmy w końcu nowy stół.”
Dlaczego?
Dobrze się siedzi przy nim i patrzy na zachód słońca.
Dobrze się przy nim siedzi i patrzy w oczy.
Dobrze się przy nim śmieje, je zupę i kłóci.
Posłuchaj jak trzeszczy.
Pamiętasz historie, które opowiada?
Corporation Street
niedziela, 13 lipca 2014
sobota, 7 grudnia 2013
Stwarzanie
Stwarzanie
Wygnany na balkon,
Rozpoczynam poznawanie jego terytorium.
Gładka powierzchnia kafli
Jest tylko z pozoru
Pozbawiona rzeźby.
Wczoraj, w kącie powstała pustynia.
Wielki Bóg – Dziecięce Wiaderko z chrzęstem
Stworzył na pierwszej ćwiartce
Miejsce dla eremity.
Dzisiaj, na granicy pustyni,
Drugi Bóg – Dziecięca Zielona Konewka,
Stworzył morze.
Uciekam przed nimi, jestem w drodze do trzeciej ćwiartki.
Papieros jeszcze się żarzy, zamierzam w wąwozach fug,
Między ceramicznymi płaskowyżami rozpalać ogniska.
Nie wiem, co z ostatnią ćwiartką,
Kto ją zagospodaruje
I czy będzie łaskawy ten Bóg?
A może zanim się obejrzę:
Bóg – Wielka Miotła,
Zmiecie mnie poza krawędź.
Wygnany na balkon,
Rozpoczynam poznawanie jego terytorium.
Gładka powierzchnia kafli
Jest tylko z pozoru
Pozbawiona rzeźby.
Wczoraj, w kącie powstała pustynia.
Wielki Bóg – Dziecięce Wiaderko z chrzęstem
Stworzył na pierwszej ćwiartce
Miejsce dla eremity.
Dzisiaj, na granicy pustyni,
Drugi Bóg – Dziecięca Zielona Konewka,
Stworzył morze.
Uciekam przed nimi, jestem w drodze do trzeciej ćwiartki.
Papieros jeszcze się żarzy, zamierzam w wąwozach fug,
Między ceramicznymi płaskowyżami rozpalać ogniska.
Nie wiem, co z ostatnią ćwiartką,
Kto ją zagospodaruje
I czy będzie łaskawy ten Bóg?
A może zanim się obejrzę:
Bóg – Wielka Miotła,
Zmiecie mnie poza krawędź.
piątek, 6 grudnia 2013
Manifest
Manifest
Nie
pozwalajcie dzieciom
Czytać poezji
Niech wyrosną na spiżowych mężczyzn
Z błyskiem słońca na łysinach
Niech wyrosną na silikonowe sex bomby
Przyozdobione atutami paleolitycznej Wenus
Niech posługują się słownikiem z trzech
wyrazów
Nie pozwalajcie dzieciom
Czytać w ogóle
Wzmacniajcie w nich pogardę
Do wszystkiego co nie świeci
To dobry trening na XXI wiek
Nowoczesny człowiek nie może
Podlegać bezsensownym uczuciom.
Czytać poezji
Niech wyrosną na spiżowych mężczyzn
Z błyskiem słońca na łysinach
Niech wyrosną na silikonowe sex bomby
Przyozdobione atutami paleolitycznej Wenus
Niech posługują się słownikiem z trzech
wyrazów
Nie pozwalajcie dzieciom
Czytać w ogóle
Wzmacniajcie w nich pogardę
Do wszystkiego co nie świeci
To dobry trening na XXI wiek
Nowoczesny człowiek nie może
Podlegać bezsensownym uczuciom.
Inowrocław, 2000
czwartek, 5 grudnia 2013
Rondo
Rondo
Ogień
zgasł w piecu. Noc zgasła.
Stuka
do drzwi zziębnięty dzień.
Nie
chcę mu otwierać. Idę do drzwi.
Bez
słów wciska się pod kołdrę.
Na
moje miejsce. Odstawiam sen.
Trzeźwieję.
Golę się. Zmywam noc.
Oswojona
powtarzalność pozwala żyć.
Zadawać
pytania. Cichnąć. Słuchać.
Wtapiać
się, tak żeby zniknąć.
Albo
jak w wierszu z tego rumuńskiego filmu.
Zmniejszać
się do ziarenka fasoli.
Znam
świetnego poetę z tej samej ulicy.
Poeta
pyta siebie często pogodnie:
Kto
pisze twoje wiersze, daje słowa?
Czasem
proszę Poetę o modlitwę za mnie.
On
ma lepszy kontakt z nadprzyrodzonym.
U
mnie ciągle z tym kiepsko.
Jakoś
mi wszyscy oni zobojętnieli.
Na
mojej ulicy co roku to samo.
Wiosną
zielenieje szpaler drzew.
środa, 4 grudnia 2013
Pamięć
Pamięć
kochankowie
przedmieść
lekko
uniesieni ponad krawężnikiem
wypatrują
autobusu - arki unoszącej pragnienia
tam
gdzie powiatowe miasto
metropolia
rozgoryczenia
i
srających psów
na
wyszczerbionych chodnikach
monety
skrupulatnie odliczone pobrzękują
jak
parzące się w marcu koty
dwa
sześćdziesiąt rozkwita
od
grudnia do końca listopada
znikają
przystanek
odpływa
na
kilka godzin
spędzonych
pospiesznie
zanim
wróci pamięć
jednak
i tu
czasem
niebo jest błękitne
choć
autobus pełen - istna wyspa Kirke
wtorek, 3 grudnia 2013
Port (II)
Port (II)
Na linii horyzontu
Obiecuje przystań
Po to właśnie musisz
Wracać z limes mundi
Na brzeg gdzie pod stopami
Zgrzytają białe muszle w piachu
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Terytorium
Terytorium
Patrzę przez okno na świat z pokoju syna.
Najładniejsza część ulicy śpiewa na powitanie wiosny.
Szpaler drzew po obydwu stronach jezdni starcza za las.
Od skrzyżowania do skrzyżowania - mały kosmos.
Zza szyby oglądam panoramę mojego terytorium i to mi wystarczy.
Dzisiaj nie ruszam poza jego granice.
Patrzę przez okno na świat z pokoju syna.
Najładniejsza część ulicy śpiewa na powitanie wiosny.
Szpaler drzew po obydwu stronach jezdni starcza za las.
Od skrzyżowania do skrzyżowania - mały kosmos.
Zza szyby oglądam panoramę mojego terytorium i to mi wystarczy.
Dzisiaj nie ruszam poza jego granice.
Subskrybuj:
Posty (Atom)