środa, 16 października 2013

Gość

Gość

Łzawiąca stoi u drzwi, przemoczona i drżąca.
W koralach z jałowca inkrustowanych mrozem.
Z wiewiórkami na ramieniu niespokojnie
poruszającymi pyszczkami.
Stoimy zażenowani na progu, nie wiedząc
czy ją wpuścić. W dłoni trzyma flaszkę
letniego wina truskawkowego.
Nasz aleja jeszcze zielona, bo stara wierzba
trzyma się dziarsko. Chociaż, musiała zaspać
i przepuściła ją pod nasze drzwi.
Ale teraz za późno na alarm i nic nie daje
nerwowe potrząsanie witkami.
Za późno hałas, za późno bo już na jarzębinie obok
rozsiadły się gile i skorki. Tak wcześnie?
A ona wlepia w nas szaro - niebieskie oczy
i nie widzi naszej biedy i zmęczenia.
Krople miarowo opadają w dół hipnotyzującym rave.
Mówi, że szła przez pola ciągnąc za sobą
szał mglistych poranków
jak szal opuszczonej panny młodej.
Gawrony i kawki obsiadły już pola
pocięte bliznami czarnych miedz.
Ich skrajem pełgały lisy, błędne ogniki i duchy wykrotów.
Mijała wpatrzone bezmyślnie w horyzont szaraki,
złorzeczące jej przepiórki i bażanty wzbijające się
w powietrze z okrzykiem przerażenia.
Po co przyszłaś do miasta? Pytamy nieufnie.
Mało to miejsca na świecie?
Nie rozumiesz, że przyszłaś zbyt wcześnie?
Nasze koty wbijają  w nią fosforyzujące ślepia.
Za chwilę zaczną syczeć i rzucą się na nią
jak łasiczka na bazyliszka.
U naszego jamnika powiększył się wytrzeszcz oczu
i zamarło mu w gardle pojedyncze szczeknięcie.
A on wyciąga w błagalnym geście dłonie,
brudne od skorupek włoskich orzechów,
przygładza cygańskie spódnice i szepce:
Przyniosłam też kosz jabłek i ulęgałek,
bukiet ziół, garść złotych liści i plaster miodu.
Krople z jej włosów łapią promienie bladego słońca,
wstążki utkane z pajęczyn ozywają zmieniając się
w strumyki rtęci.
Od nadgarstka mieni się chityną skolopendra,
owinięta aż do przedramienia.
Niechętnie otwieramy drzwi, z trudem zachowując
prawa gościnności.
Co tam, wejdź, rozgość się i już nie płacz.
Zaraz weźmiemy szklanki i rozlejemy wino. Wypijemy na zdrowie.
Zaparzymy herbatę i przegryziemy ulęgałką i jakoś przetrwamy.
Jamnik już łasi się do jej stóp i zlizuje z rąk wilgoć.
Nasze koty mruczą - Naiwniacy. I otwierają oczy szeroko ze zdumienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz