czwartek, 31 października 2013

Strachy polskie (Wiersz na Halloween)

Strachy polskie (Wiersz na Halloween)

Natura była silniejsza. Nie mogliśmy zatrzymać się w Niemczech.
Kolejny postój wyznaczony był w Belgii. Musiałem wytrzymać.
Przejeżdżając most na Renie, pomyślałem że mógłbym się chociaż
z niego wysikać. Prosto do rzeki. Miałbym świetny ubaw.

Nawet gdybym usłyszał: "Polnische Schweine".

Myślałem sobie: "Stanąć na tym moście. Mieć za plecami,
całe przedmurze chrześcijaństwa ze wszystkimi jego wałami."
Ale pędziliśmy dalej. Przed siebie. Do Europy.
Mitycznej Dziewicy. Ziemi Obiecanej, tolerancyjnej i bujnej.

Przywiozę tu wam cywilizację. Zobaczycie. Niech ten autobus pędzi,
wywiezie mnie z tego zatrutego kraju. Kraju cierpiącego na schizofrenię.
Mamrotałem do siebie, gdy w pewnej chwili usłyszałem głos po przeciwnej stronie:
 "Oni chcę nas zniszczyć. Oni chcą nas wydziedziczyć. Oni chcą nas zmienić w niewolników.
Parobkami mamy im być! Bród! Smród! I to pedalstwo wszędzie. Wszędzie!"
Już widziałem jak mu wyrastają u ramion husarskie skrzydła, za chwilę zatrzyma autobus
i powstaną Okopy Świętej Trójcy! Musiałem się szczypać i błagałem,
żeby Belgia była już teraz. Żeby pozwolono mi wysiąść z autobusu
przypominającego komorę gazową.

Czy my wszyscy tam jedziemy, żeby zawieźć im swoją pogardę?
Wieziemy tam swoje demony, nienawiść, frustrację. Wytykają nas palcami.
O popatrz znowu pełen autobus, a każdy z miną jak Jack O'latern!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz