sobota, 7 grudnia 2013

Stwarzanie

Stwarzanie

Wygnany na balkon,
Rozpoczynam poznawanie jego terytorium.

Gładka powierzchnia kafli
Jest tylko z pozoru
Pozbawiona rzeźby.

Wczoraj, w kącie powstała pustynia.
Wielki Bóg – Dziecięce Wiaderko z chrzęstem
Stworzył na pierwszej ćwiartce
Miejsce dla eremity.

Dzisiaj, na granicy pustyni,
Drugi Bóg – Dziecięca Zielona Konewka,
Stworzył morze.

Uciekam przed nimi, jestem w drodze do trzeciej ćwiartki.
Papieros jeszcze się żarzy, zamierzam w wąwozach fug,
Między ceramicznymi płaskowyżami rozpalać ogniska.

Nie wiem, co z ostatnią ćwiartką,
Kto ją zagospodaruje
I czy będzie łaskawy ten Bóg?

A może zanim się obejrzę:
Bóg – Wielka Miotła,
Zmiecie mnie poza krawędź.

piątek, 6 grudnia 2013

Manifest

Manifest

Nie pozwalajcie dzieciom
Czytać poezji
Niech wyrosną na spiżowych mężczyzn
Z błyskiem słońca na łysinach
Niech wyrosną na silikonowe sex bomby
Przyozdobione atutami paleolitycznej Wenus
Niech posługują się słownikiem z trzech
wyrazów

Nie pozwalajcie dzieciom
Czytać w ogóle
Wzmacniajcie w nich pogardę
Do wszystkiego co nie świeci
To dobry trening na XXI wiek
Nowoczesny człowiek nie może
Podlegać bezsensownym uczuciom.

Inowrocław, 2000


czwartek, 5 grudnia 2013

Rondo

Rondo

Ogień zgasł w piecu. Noc zgasła.
Stuka do drzwi zziębnięty dzień.
Nie chcę mu otwierać. Idę do drzwi.
Bez słów wciska się pod kołdrę.
Na moje miejsce. Odstawiam sen.
Trzeźwieję. Golę się. Zmywam noc.
Oswojona powtarzalność pozwala żyć.
Zadawać pytania. Cichnąć. Słuchać.
Wtapiać się, tak żeby zniknąć.
Albo jak w wierszu z tego rumuńskiego filmu.
Zmniejszać się do ziarenka fasoli.
Znam świetnego poetę z tej samej ulicy.
Poeta pyta siebie często pogodnie:
Kto pisze twoje wiersze, daje słowa?
Czasem proszę Poetę o modlitwę za mnie.
On ma lepszy kontakt z nadprzyrodzonym.
U mnie ciągle z tym kiepsko.
Jakoś mi wszyscy oni zobojętnieli.
Na mojej ulicy co roku to samo.
Wiosną zielenieje szpaler drzew.

środa, 4 grudnia 2013

Pamięć

Pamięć

kochankowie przedmieść
lekko uniesieni ponad krawężnikiem
wypatrują autobusu - arki unoszącej pragnienia
tam gdzie powiatowe miasto
metropolia rozgoryczenia
i srających psów
na wyszczerbionych chodnikach

monety skrupulatnie odliczone pobrzękują
jak parzące się w marcu koty
dwa sześćdziesiąt rozkwita
od grudnia do końca listopada

znikają
przystanek odpływa
na kilka godzin
spędzonych pospiesznie
zanim wróci pamięć

jednak i tu
czasem niebo jest błękitne
choć autobus pełen - istna wyspa Kirke

wtorek, 3 grudnia 2013

Port (II)

Port (II)

Na linii horyzontu
Obiecuje przystań

Po to właśnie musisz
Wracać z limes mundi

Na brzeg gdzie pod stopami

Zgrzytają białe muszle w piachu

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Terytorium

Terytorium

Patrzę przez okno na świat z pokoju syna.
Najładniejsza część ulicy śpiewa na powitanie wiosny.
Szpaler drzew po obydwu stronach jezdni starcza za las.
Od skrzyżowania do skrzyżowania - mały kosmos.
Zza szyby oglądam panoramę mojego terytorium i to mi wystarczy.
Dzisiaj nie ruszam poza jego granice.

niedziela, 1 grudnia 2013

X.

X. (Warkocz Euterpe. Upał)

Gdy kanikuły dni nastały, w upale,
Helikonu zbocza z żaru skwierczą cicho,
Euterpe nóżkę chłodzi w źródła krysztale
I tak się skarży ospałej nimfie Echo:
„Dzień mi się dłuży, gorąco drażni stale,
już sama nie wiem co robić.” – wzdycha głucho.

Gdzież szukać wytchnienia? Skąd przyjdziesz otucho?
„Och! Zanurzyć się w Strymonie i pieśń złożyć.
I trzeba mi krynicy pilnować solo,
Nuda, nawet na trawie z kim się położyć.
Znikniesz mi uprzykrzona nudy niewolo?”
Siostry w Porta Capena, splin trzeba zabić.

Natchnienie na nią spływa: „Czas się zabawić!”
Chwyta już za aulosy, melodii szuka,
Canzonę składa: „Poeci do mnie, tworzyć
Przybądźcie liryków misterne cuda.
Chcę z wami spędzić czas, laurami nagrodzić,
„Zróbmy przyjęcie, niech pieśń rządzi – nie nuda!”

„Komu mnie dziś w zachwyt wprowadzić się uda?
Anemoi, nieście w świat wiadomość skrzydlatą.
Przebudźcie się ze snu, niech się dzieją cuda,
Echo, zbudź się w końcu! Powtarzaj, niech wzlecą
słowa nad światem, stanie poetów cauda!
Niech czas umilą. Słowem pięknym zachwycą!”

Zewsząd już idą, w pląsach, w sercu z ochotą:
I Romantycy i Klasycyści krzepcy,
I Moderniści i Futuryści rotą,
Safony córy i Symboliści chwaccy,
A nawet sami Postmoderniści ławą,
Na końcu surrealiści, brawo, brawo!

Euterpe wita, boskie wskazuje źródło,
Zdrożonym swym gościom, by weny nabyli,
By wszystko co żyje, nad dziełem zastygło,
Słuchacze kunsztem mistrzów uwieść się dali.
„Dytyramb na cześć poezji, stwórzcie dzieło,
Które będziemy przez wieki pamiętali!”

Już napojeni, hołd Patronce oddali.
Lutni, harf i fletów dźwięki pierwsze już brzmią,
Słowa muzyce arcypiękne dodali,
Albo odwrotnie, bo harmonią wspólnie lśnią!
Euterpe klaszcze, mistrzostwo chwali,
Czyją zwycięską ozdobi dziś wieniec skroń?

Roznosi się w dal głos, po strunach śmiga dłoń.
Krążą także puchary trunku boskiego,
Ochoty dodaje: „Różowiej wierszu! Płoń!”
Dobiega braw głos z Gaju Beockiego
Ekloga, ód sześć i trenu przepastna toń.
Słychać też utwory gatunku lżejszego.

Fraszek rój, limeryku erotycznego,
Nie wstydzi się nikt już i wina przybywa.
Śmiechy i gwar ludku poetyckiego
Roznosi Echo, i od trunków szczęśliwa,
Niesie śpiew ich na krańce świata znanego,
Gospodyni radości wcale nie skrywa.

Zabawa trwa, nocy z wolna ubywa,
coraz śmielsze składają epigramaty,
pod którymi to humor przaśny się skrywa,
których nie wstydziłby się Satyr rogaty,
ani Menady, które żądza rozrywa.
Lgną do siebie i każde odkrywa karty.

Już tam Efeb słów miód sączy i uparty,
Gapi się chciwie w oliwkowy piersi kątek:
„Miłość paliwem mym, gram w otwarte karty.”
Słowa jak łuk z cięciwą, z osnową wątek.
„O nadobna, lilią obdaruj, bom warty,
Na koniec z ciał stworzymy anakreontyk.”

Erato daleko, a kwitnie erotyk!
„Spójrz na mnie Sokole – Panterę,
Złotym kindżałem, czuję jego dotyk,
Potrzyj o rubin mój, porusz zmysłów sferę,
Niech iskry błysną, niech popłynie łez potok,
Z dźwięków chuci, z szału – utkam ci gazelę.”

W końcu pada: „Teraz tańce przyjaciele!
Nie szczędźcie instrumentów wcale grając
Twist, Salsę, Mambo, dzikie rockandrolle.”
Ruszyli w tany i się nie ociągając
Krąg barwny stworzyli by zacząć swawole.
Wirują, ciała gną, do rytmu klaskając.

Smugi, plamy to gasnąc, to się rozświetlając.
W zboczach Helikonu tworzą freski dzikie.
A Radosna z nimi tańczy, dolewając
Wina, sypie imbir, kardamon, wanilię.
„Bawcie się, Drogie Dzieci mnie wychwalając!”
Wdzięcznie wśród nich bryluje, ciesząc się życiem.

Coraz szybciej, szybciej to pętlą to łukiem,
Wirują twarze ich, winem rozpalone,
To któreś z nich na murawie legnie z hukiem,
To któreś z nich chce odejść cicho na stronę,
A korowód ten już nie liczy się z nikim,
Własnym już dąży szlakiem, porywa dusze.

Nie wszystkich taniec kusi, siedzą jak basze,
Dysputy prowadzą, wiersze oceniają,
Za wzór często podając ich dzieła własne,
Do oczu sobie skaczą i wymyślają,
Piętnując oponentów umysły ciasne,
W słowach niewybrednych im się odcinają.

Korowód brzęczy, dyskutanci fukają
Zgiełk, gwar, galimatias – mignie twarz pąsowa
Już nie Ludźmi a Satyrami się zdają,
Coraz częściej bełkot przypomina mowa,
Co raz to który treść odda Gai czkając,
I zaczyna z amfory sączyć od nowa.

Ponad zgiełk libacji wybiły się słowa
Jak grzmot - „O czym ty do mnie bredzisz …....!”
Cisza. Argument dość twardy przyjęła głowa
Brzuch teorbanu roztrzaskany w drzazg krocie!
W tellurycznym już letargu tkwi. Brzmi fraza:
Teraz możesz śnić – psychoanalitycznie.

Co w trawie śni znokautowany muzycznie,
Przyjaciół wszakże tłum miał wierny i liczny,
Co znalazł, chwycił w dłoń i metodycznie
Na lutniście wnet odwet chce wziąć fizyczny.
Stanęli druhowie, (druhny też!) ofiarnie,
Czynem rozsądzić spór ideologiczny.

Zaciera ręce malarz batalistyczny:
Wśród zgiełku bitwy bratniej epos się pisze,
A sceny mają wymiar wprost homeryczny!
Drą z siebie pasy, rwą włosy, wrzask tnie ciszę,
Ścierają się - to furor katatoniczny!
Tylko Euterpe chce uspokoić hurmę.

Krzyczy – „Dzieci wy zabijacie poezję!”
Nikt nie słucha, podobni są do zamieci,
Co wszystko zgarnia. Niszczą kruchą heurezę.
„Opamiętania!” - krzyczy. W jej stronę leci,
puchar kościany, co uderza w jej głowę!
W chaos idąc, w czerń łka „Niech sczezną poeci!”