niedziela, 1 grudnia 2013

X.

X. (Warkocz Euterpe. Upał)

Gdy kanikuły dni nastały, w upale,
Helikonu zbocza z żaru skwierczą cicho,
Euterpe nóżkę chłodzi w źródła krysztale
I tak się skarży ospałej nimfie Echo:
„Dzień mi się dłuży, gorąco drażni stale,
już sama nie wiem co robić.” – wzdycha głucho.

Gdzież szukać wytchnienia? Skąd przyjdziesz otucho?
„Och! Zanurzyć się w Strymonie i pieśń złożyć.
I trzeba mi krynicy pilnować solo,
Nuda, nawet na trawie z kim się położyć.
Znikniesz mi uprzykrzona nudy niewolo?”
Siostry w Porta Capena, splin trzeba zabić.

Natchnienie na nią spływa: „Czas się zabawić!”
Chwyta już za aulosy, melodii szuka,
Canzonę składa: „Poeci do mnie, tworzyć
Przybądźcie liryków misterne cuda.
Chcę z wami spędzić czas, laurami nagrodzić,
„Zróbmy przyjęcie, niech pieśń rządzi – nie nuda!”

„Komu mnie dziś w zachwyt wprowadzić się uda?
Anemoi, nieście w świat wiadomość skrzydlatą.
Przebudźcie się ze snu, niech się dzieją cuda,
Echo, zbudź się w końcu! Powtarzaj, niech wzlecą
słowa nad światem, stanie poetów cauda!
Niech czas umilą. Słowem pięknym zachwycą!”

Zewsząd już idą, w pląsach, w sercu z ochotą:
I Romantycy i Klasycyści krzepcy,
I Moderniści i Futuryści rotą,
Safony córy i Symboliści chwaccy,
A nawet sami Postmoderniści ławą,
Na końcu surrealiści, brawo, brawo!

Euterpe wita, boskie wskazuje źródło,
Zdrożonym swym gościom, by weny nabyli,
By wszystko co żyje, nad dziełem zastygło,
Słuchacze kunsztem mistrzów uwieść się dali.
„Dytyramb na cześć poezji, stwórzcie dzieło,
Które będziemy przez wieki pamiętali!”

Już napojeni, hołd Patronce oddali.
Lutni, harf i fletów dźwięki pierwsze już brzmią,
Słowa muzyce arcypiękne dodali,
Albo odwrotnie, bo harmonią wspólnie lśnią!
Euterpe klaszcze, mistrzostwo chwali,
Czyją zwycięską ozdobi dziś wieniec skroń?

Roznosi się w dal głos, po strunach śmiga dłoń.
Krążą także puchary trunku boskiego,
Ochoty dodaje: „Różowiej wierszu! Płoń!”
Dobiega braw głos z Gaju Beockiego
Ekloga, ód sześć i trenu przepastna toń.
Słychać też utwory gatunku lżejszego.

Fraszek rój, limeryku erotycznego,
Nie wstydzi się nikt już i wina przybywa.
Śmiechy i gwar ludku poetyckiego
Roznosi Echo, i od trunków szczęśliwa,
Niesie śpiew ich na krańce świata znanego,
Gospodyni radości wcale nie skrywa.

Zabawa trwa, nocy z wolna ubywa,
coraz śmielsze składają epigramaty,
pod którymi to humor przaśny się skrywa,
których nie wstydziłby się Satyr rogaty,
ani Menady, które żądza rozrywa.
Lgną do siebie i każde odkrywa karty.

Już tam Efeb słów miód sączy i uparty,
Gapi się chciwie w oliwkowy piersi kątek:
„Miłość paliwem mym, gram w otwarte karty.”
Słowa jak łuk z cięciwą, z osnową wątek.
„O nadobna, lilią obdaruj, bom warty,
Na koniec z ciał stworzymy anakreontyk.”

Erato daleko, a kwitnie erotyk!
„Spójrz na mnie Sokole – Panterę,
Złotym kindżałem, czuję jego dotyk,
Potrzyj o rubin mój, porusz zmysłów sferę,
Niech iskry błysną, niech popłynie łez potok,
Z dźwięków chuci, z szału – utkam ci gazelę.”

W końcu pada: „Teraz tańce przyjaciele!
Nie szczędźcie instrumentów wcale grając
Twist, Salsę, Mambo, dzikie rockandrolle.”
Ruszyli w tany i się nie ociągając
Krąg barwny stworzyli by zacząć swawole.
Wirują, ciała gną, do rytmu klaskając.

Smugi, plamy to gasnąc, to się rozświetlając.
W zboczach Helikonu tworzą freski dzikie.
A Radosna z nimi tańczy, dolewając
Wina, sypie imbir, kardamon, wanilię.
„Bawcie się, Drogie Dzieci mnie wychwalając!”
Wdzięcznie wśród nich bryluje, ciesząc się życiem.

Coraz szybciej, szybciej to pętlą to łukiem,
Wirują twarze ich, winem rozpalone,
To któreś z nich na murawie legnie z hukiem,
To któreś z nich chce odejść cicho na stronę,
A korowód ten już nie liczy się z nikim,
Własnym już dąży szlakiem, porywa dusze.

Nie wszystkich taniec kusi, siedzą jak basze,
Dysputy prowadzą, wiersze oceniają,
Za wzór często podając ich dzieła własne,
Do oczu sobie skaczą i wymyślają,
Piętnując oponentów umysły ciasne,
W słowach niewybrednych im się odcinają.

Korowód brzęczy, dyskutanci fukają
Zgiełk, gwar, galimatias – mignie twarz pąsowa
Już nie Ludźmi a Satyrami się zdają,
Coraz częściej bełkot przypomina mowa,
Co raz to który treść odda Gai czkając,
I zaczyna z amfory sączyć od nowa.

Ponad zgiełk libacji wybiły się słowa
Jak grzmot - „O czym ty do mnie bredzisz …....!”
Cisza. Argument dość twardy przyjęła głowa
Brzuch teorbanu roztrzaskany w drzazg krocie!
W tellurycznym już letargu tkwi. Brzmi fraza:
Teraz możesz śnić – psychoanalitycznie.

Co w trawie śni znokautowany muzycznie,
Przyjaciół wszakże tłum miał wierny i liczny,
Co znalazł, chwycił w dłoń i metodycznie
Na lutniście wnet odwet chce wziąć fizyczny.
Stanęli druhowie, (druhny też!) ofiarnie,
Czynem rozsądzić spór ideologiczny.

Zaciera ręce malarz batalistyczny:
Wśród zgiełku bitwy bratniej epos się pisze,
A sceny mają wymiar wprost homeryczny!
Drą z siebie pasy, rwą włosy, wrzask tnie ciszę,
Ścierają się - to furor katatoniczny!
Tylko Euterpe chce uspokoić hurmę.

Krzyczy – „Dzieci wy zabijacie poezję!”
Nikt nie słucha, podobni są do zamieci,
Co wszystko zgarnia. Niszczą kruchą heurezę.
„Opamiętania!” - krzyczy. W jej stronę leci,
puchar kościany, co uderza w jej głowę!
W chaos idąc, w czerń łka „Niech sczezną poeci!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz