Rondo
Ogień
zgasł w piecu. Noc zgasła.
Stuka
do drzwi zziębnięty dzień.
Nie
chcę mu otwierać. Idę do drzwi.
Bez
słów wciska się pod kołdrę.
Na
moje miejsce. Odstawiam sen.
Trzeźwieję.
Golę się. Zmywam noc.
Oswojona
powtarzalność pozwala żyć.
Zadawać
pytania. Cichnąć. Słuchać.
Wtapiać
się, tak żeby zniknąć.
Albo
jak w wierszu z tego rumuńskiego filmu.
Zmniejszać
się do ziarenka fasoli.
Znam
świetnego poetę z tej samej ulicy.
Poeta
pyta siebie często pogodnie:
Kto
pisze twoje wiersze, daje słowa?
Czasem
proszę Poetę o modlitwę za mnie.
On
ma lepszy kontakt z nadprzyrodzonym.
U
mnie ciągle z tym kiepsko.
Jakoś
mi wszyscy oni zobojętnieli.
Na
mojej ulicy co roku to samo.
Wiosną
zielenieje szpaler drzew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz