niedziela, 27 października 2013

V.

V.

Zwarzony mrozem czerwony głóg
otuliła gęstym szalem poranna mgła.
W szczeliny w murze wciska się mrok.
Podrywa się w krótki lot z krzykiem wrona.
Sowa zziębnięta kończy nocne czuwanie,
W gałęziach wierzby słychać szept.

W wierzbowych witkach wiatru szept.
Opada w stertę liści dojrzały głóg.
Zziębnięta sowa kończy czuwanie.
W obrazy dziwne układa się mgła.
Skrzeczy nerwowo zbudzona wrona,
I nie wiadomo czy to ona czy mrok.

Idę bezsenny, niepewny w mrok,
słyszę drzew starych złowrogi szept.
Noc otula mnie czarna jak wrona.
Czerwono tylko z daleka błyśnie głóg.
Otula mnie grubo taknym szalem mgła.
Sowa zziębnięta kończy czuwanie.

Sowa zziębnięta kończy czuwanie.
Tylko ona potrafi przeniknąć mrok.
Wiruje dookoła dusząca, gęsta mgła.
W konarach drzew wiatru szept.
Na skraju drogi kolcami straszy głóg,
mąci skrzydłami ciszę czarna wrona.

Chcąc nie chcąc zaczyna dzień wrona.
Sowa zziębnięta kończy nocne czuwanie.
W kroplach rosy błyszczy kolczasty głóg.
Odbite mdłe światło rozprasza mrok.
Jeszcze chwila – zdobywam się na szept.
Jeszcze chwila i opadnie nocna mgła.

Niech opadnie w końcu mgła,
z gałęzi patrzy niewidzialna wrona.
W koronach drzew milknie szept.
Sowa zziębnięta kończy czuwanie.
Zaczyna się dzień, kończy mrok.
Słońce w chmurach wygląda jak głóg.

Na horyzoncie wyrasta głóg i znika mgła,
Bieleje mrok i zostaje tylko wrona,
czuwanie rozpocznie gdy umilknie nocy szept.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz