niedziela, 29 września 2013

I.

I.

Choć jeszcze zielona trawa,
nie rozpieszcza już aura.
W środku dnia dopada ochota na sen.
Ciepłe dni już nie dane
i uchodzi gdzieś moc,
na południe z ptakami, co zaczęły lot.

Posępne już poranki jak mury Camelot.
Została tylko na zdjęciach wakacyjna Ostrawa.
Zmarznięty człowiek liczy na pomoc
i gada coraz częściej do butelki Centaura,
a przez rżysko pędzą konie nie dosiadane
i liśćmi kolorowymi zapełnia się basen.

W porannych mgłach zielenią się czubki sosen,
zostaje na długie wieczory od telewizora pilot.
A od szronu w ogrodzie tężeją fotele rozkładane.
Lato tylko wspomina żółtą główką smotrawa,
bo na spacery po rosie nie wychodzi już Laura,
strojąc focha na klimatu brutalną przemoc.

Ogarnia świat jakaś dziwna niemoc,
do szału doprowadza wiatru szamisen.
Na starych video kasetach blada Izaura,
a człowiek wzdycha, że do Rio go nie stać na przelot.
Cedzi więc przez zęby – Jesień, ty czarownico chytrawa,
Jeszcze mi zapłacisz za dni wykradane.

Zobaczysz jeszcze, kiedy nadejdą te dni pożądane,
gdy w pełnym słońcu ogarnia wszechmoc
i pachnie wszystko i smakuje strawa,
a nawet miły dla ucha jest Stockhausen.
Człowiek nie czuje się jak zimny Lancelot,
a burzy się w nim gorąca krew Giaura.

"Nie będzie rozpieszczać na aura."
W telewizorze mówi gość, co ma dane.
Do wiosny poczekamy na lot
ale i tak jest w nas moc,
żeby nie zapaść w sen
i nie sczernieć jak trawa.

Ale póki co, ogniska wygaszone, kłuje jesieni igła ostrawa, niby róg gaura.
Ale się nie damy choć półsen, taniec chocholi i epidemie zapowiadane,
i tylko w spółdzielni samopomoc, czekać będziemy na ptaków przylot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz