Choć jeszcze zielona trawa,
nie rozpieszcza już aura.
W środku dnia dopada ochota na sen.
Ciepłe dni już nie dane
i uchodzi gdzieś moc,
na południe z ptakami, co zaczęły
lot.
Posępne już poranki jak mury Camelot.
Została tylko na zdjęciach wakacyjna
Ostrawa.
Zmarznięty człowiek liczy na pomoc
i gada coraz częściej do butelki
Centaura,
a przez rżysko pędzą konie nie
dosiadane
i liśćmi kolorowymi zapełnia się
basen.
W porannych mgłach zielenią się
czubki sosen,
zostaje na długie wieczory od
telewizora pilot.
A od szronu w ogrodzie tężeją fotele
rozkładane.
Lato tylko wspomina żółtą główką
smotrawa,
bo na spacery po rosie nie wychodzi już
Laura,
strojąc focha na klimatu brutalną
przemoc.
Ogarnia świat jakaś dziwna niemoc,
do szału doprowadza wiatru szamisen.
Na starych video kasetach blada Izaura,
a człowiek wzdycha, że do Rio go nie
stać na przelot.
Cedzi więc przez zęby – Jesień, ty
czarownico chytrawa,
Jeszcze mi zapłacisz za dni wykradane.
Zobaczysz jeszcze, kiedy nadejdą te
dni pożądane,
gdy w pełnym słońcu ogarnia
wszechmoc
i pachnie wszystko i smakuje strawa,
a nawet miły dla ucha jest
Stockhausen.
Człowiek nie czuje się jak zimny
Lancelot,
a burzy się w nim gorąca krew Giaura.
"Nie będzie rozpieszczać na aura."
"Nie będzie rozpieszczać na aura."
W telewizorze mówi gość, co ma dane.
Do wiosny poczekamy na lot
ale i tak jest w nas moc,
żeby nie zapaść w sen
i nie sczernieć jak trawa.
Do wiosny poczekamy na lot
ale i tak jest w nas moc,
żeby nie zapaść w sen
i nie sczernieć jak trawa.
Ale póki co, ogniska wygaszone, kłuje jesieni igła
ostrawa, niby róg gaura.
Ale się nie damy choć półsen, taniec chocholi i epidemie zapowiadane,
i tylko w spółdzielni samopomoc, czekać będziemy na ptaków przylot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz