poniedziałek, 18 listopada 2013

Leżę

Leżę

Myślę, żeby się podnieść, pójść dalej.
Nie jestem pijany, ani odurzony, nawet
głodny nie jestem, szczególnie pobudzony też.
Leżę, opierając bose stopy o miasto,
Czuję ukłucia, ostrych czubków drzew i wież.

W dłoni, torebka prażonego słonecznika.
Świeci słońce – rozgryzam pestki.
Leżę i myślę, żeby wstać, ale tylko myślę.

W tej właśnie chwili , najważniejsze
są ziarna słonecznika i wypluwanie łupinek.

Obowiązek nakazuje mi wstać.
Świat nakazuje mi wstać.
Sumienie nakazuje mi wstać.

Jednak drgają tylko mięśnie,
które podają słonecznik do ust,
wyłuskują, gryzą i połykają.

Najważniejsza jest melodia pękających łusek,
Moment, kiedy wyplute lądują w trawie,
a smak ziaren powoli dociera do mózgu,
sprawiając, że przywieram mocniej do ziemi.

To jest ten moment szczęścia, kiedy wiem że niczego nie muszę.
Nie muszę wplatać w ten wiersz wulgaryzmów.
(Chociaż mam świadomość, że w końcu będę musiał wstać)
Nie muszę za niczym gonić, ani uciekać.
(Chociaż ktoś, tak mi się wydaje, czeka i będę musiał wstać)
Nie muszę nawet skończyć tego wiersza.
(Chociaż wiem dokładnie – to koniec i muszę jednak wstać)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz