Spowiedź Androida
Nie.
Nie hoduję owiec. Nie mam też elektrycznych snów.
Zobacz,
każde z wcześniejszych zdań zaczyna się literą N.
Nicość
– brak snów po dniu tak podobnym do innych.
Nienasycenie
– żeby dni sensownych było jak najwięcej.
Nadzieja
– tak, ta zawsze umiera ostatnia. Żartuję.
Widziałem.
Mogę to powiedzieć. Teraz już mogę.
Patrzyłem
na ludzi, którzy znikali atom po atomie,
ze
światłem w oczach. Do samego końca.
Trzymałem
ich za ręce, opowiadali mi swoje historie.
Prosili,
żeby zatrzymać ich w pamięci jak najdłużej.
Staram
się ale blakną twarze,
nie
pamiętam czy ich dłonie były ciepłe,
mylą
mi się kolory oczu i skóry.
Przychodzili
także stamtąd.
Wracali.
Zrastali się. Wbrew logice.
Lekko
wystraszeni, nabierali sił.
Odchodzili
do swoich spraw.
Hodować
owce, żony, mężów i wyrodne dzieci.
Ci
nie chcieli żeby o nich pamiętać.
Prosili,
żeby zapomnieć. A ja nie mogę.
Nicość
istnieje tylko w naszych umysłach.
Człowiek
jest bronią masowej zagłady,
tylko
on stwarza Apokalipsę.
Antyglobalista
trzyma w dłoni koktajl Mołotowa,
próbuje
zapalić kawałek nasączonej benzyną szmaty.
Widząc
jego nieudane próby usłużny fotoreporter
podaje
mu własną zapalniczkę. Szmata płonie!
-
Tylko dobrze się ustaw! - krzyczy.
Butelka
leci łukiem w szpaler policjantów
a
płomienie liżą ich nogi.
Quang
Duc, Siwiec, Palach, Brusewitz
Czułeś
kiedyś pogorzelca?
Smród
spalonego ciała oślepia.
Wdziera
się głęboko w płuca,
tak
że masz ochotę wyć.
Ale
Apokalipsa dopełnia się w milczeniu.
Nienasycenie
– żeby zdążyć.
Zobaczyć
jak najwięcej wschodów słońca.
Ciągle
do przodu. Nie oglądać się.
Nie
pamiętać o rocznicach, jubileuszach, świętach.
Upadanie
i podnoszenie się,
zaczyna
od dawna przekraczać granice banału.
A
ja ciągle biegnę wściekły.
Nadzieja.
Tak. Ta zawsze umiera ostatnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz