sobota, 23 listopada 2013

Sobota. Szósta rano.

Sobota. Szósta rano.

Daj pospać sunąca przez mieszkanie deskorolko.
Daj poleżeć chociaż chwilę dłużej prośbo o herbatę i kanapkę z serem i ogórkiem.
Nie płosz kolorowego snu telewizorze wychwalający na cały regulator, masę niepotrzebnych rzeczy.
Daj pospać psie szczekający nad uchem.
Zostaw mnie w spokoju dźwięku tłuczonej szklanki.
Chcę się przewrócić na drugi bok.
Z dziwnym uśmiechem mówisz:
„Dzisiaj się nie wywiniesz, kochany.”
Wlokę sen do łazienki słysząc za plecami tupot bosych stóp.
W kuchni, odsłaniam zasłony i po śniadaniu zaczynamy wyliczankę:
Jedna kapsułka Strattery,
Jedna tabletka Abilify,
Dwieście mililitrów Convulexu.
Całkowicie budzi mnie kawałek szkła w stopie ze zbitej szklanki
i głośny śmiech jeżdżący po przedpokoju na deskorolce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz