Wilk
Z
nosem przy ziemi, zatrzymuję się od czasu do czasu.
Wyznaczam
własne terytorium, gorącym oddechem.
Biegam
truchtem dookoła miasta, szczerząc kły.
żyję
na pograniczu, nasłuchując odgłosów w ciemności.
Nie
mam stada, już nie mam stada. Znowu wybrałem.
Zostałem
sam, na granicy miasta, dziki i wolny.
Czasem
patrzę na nie z daleka, przyczajony wśród traw.
Szczególnie
pięknie wygląda w nocy, wyobrażam sobie,
że
patrzy na mnie tysiąc innych, czujnych wilków.
Ale
w jego zakamarkach, ujadają tylko dzikie psy.
Biegają
stadami, trzymamy się od siebie z daleka. Mimo wszystko.
Wiemy
o sobie, ale zajmujemy się własnymi sprawami.
Ja
sikam na polne kamienie, one na mury kamienic.
Przekonani
o własnej wyższości,
Trzymamy
się od siebie z daleka.
Chociaż
pijemy z kałuż po tym samym deszczu,
wyjemy
do tego samego księżyca,
czeka
nas ten sam kij hycla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz