Nihil
Odbija
mi się Sartrem.
Za
moim oknem budują
Autostrady
i wieżowce.
Ponad
ogrodem wyznaczono
Korytarze
dla
śmigłowców bojowych.
Czy
ty mnie, wiesz, tak w ogóle?
Patrzę
w sufit, w mleczne kręgi.
Jest
mi nijako. Dobrze.
Siedzisz
odwrócona
Już
tylko pojedyncze lodowce
Zostały
na szczytach kręgosłupa.
Przygarnijmy
kota. Utuczymy go, spasiony zostanie padyszachem domu.
W
nocy nie zgubimy do siebie drogi kiedy zielonymi ślepiami rozjaśni
Ścieżki
między meblami.
Albo
będzie latarnią morską wyludnionego archipelagu.
W
deszczowe dni będziemy go obserwować dumnie spacerującego
Po
ogrodzie.
Czy
ty mnie? Wiesz.
Werbel
wybija rytm.
Równaj,
równaj, równaj
Nie
nadążamy.
Wszystko dlatego, że
Ciągle
jestem karłem stojącym na klifie.
Dziwolągiem
któremu kiedyś się zamarzyło
Posłuchać
oceanu gryzącego wędzidło brzegu
I w
nieustannym galopie pieniącego się na porzuconych muszlach.
Teraz
wróciłem, żeby usiąść na skraju twojego uda
I
przepędzić zimę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz